Moje oczy ujrzały zbawienie. Kazanie na pogrzeb Dawida

Rok temu, przeżywszy zaledwie 18 lat, zmarł Dawid. Pożegnaliśmy go z nadzieją, że pewnego dnia spotkamy się znowu – tym razem w domu naszego Ojca w niebie. Nadzieja nasza opiera się nie na ludzkich tęsknotach i marzeniach, ale na niewzruszonych obietnicach Bożych, które On sam dał nam w swoim Słowie. W 8 rozdziale listu do Rzymian czytamy bowiem, że Bóg, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i nasze śmiertelne ciała. Pouczeni Słowem Bożym wierzymy niezłomnie, że my którzy umieramy z Chrystusem, z Nim również żyć będziemy (Rz 6,8).

Rok temu zgromadziliśmy się pogrążeni w smutku. Wierzyliśmy jednak, że Bóg wszelkiej pociechy jest pośród nas. Dzięki Niemu ból nie zamienił się w rozpacz. Płakaliśmy po wielkiej stracie jaką jest śmierć naszego brata, pocieszając się nawzajem słowami proroka Izajasza, u którego czytamy, że Wszechmocny Pan zniszczy śmierć na wieki i zetrze łzę z każdego oblicza (Iz 25,8).

Zarówno wtedy, jak i dzisiaj pociechę niesie nam wiara w to, że dla Dawida czas cierpień i trosk minął raz na zawsze. Wierzymy, że dzięki wierze w Chrystusa, odziany w płaszcz Jego sprawiedliwości, stanął u wrót nieba i usłyszał zaproszenie: Sługo dobry i wierny – wejdź do radości Pana swego (Mt 25,24).

Wierzymy, że Dawid nie potrzebuje już naszych modlitw, pociechy, zachęty, ani pouczenia. Każdej z tych rzeczy potrzebujemy my. Dlatego, po roku, wracam do kazania, które miałem zaszczyt wygłosić na pogrzebie Dawida:

Kazanie na pogrzeb Dawida

Teraz, o Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju, według słowa Twojego,
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.
(Łk 1, 29-32)

Słowa te wypowiada starzec Symeon. Człowiek, który oczekiwał pociechy Izraela (Łk 2,25). Duch święty objawił, mu że nie ujrzy śmierci dopóki na własne oczy nie ujrzy obiecanego Mesjasza. Tego dnia spotkał, na progu świątyni Marię i Józefa z Dzieciątkiem. Rozpoznał. Oczyma wiary dostrzegł, to co niewidzialne. Zobaczywszy Chrystusa mówi: moje oczy ujrzały Twoje zbawienie.

Słowa te od wieków żyją swoim własnym życiem, jako liturgiczna modlitwa przed snem (kompleta), modlitwa człowieka gotowego na śmierć, gotowego na spotkanie z Panem. Od wieków tymi słowami Kościół modli się wraz ze starcem Symeonem.

Trudno porównywać naszego zmarłego przyjaciela do Symeona. Nie był starcem. Stanął zaledwie na progu dorosłego życia. Śmierć człowieka wiary w podeszłym wieku – takich ludzi Stary Testament nazywa pięknie „sytymi dni” - nadal pozostaje bolesną rozłąką. Nie rodzi jednak tak przejmującego bólu. Łatwiej pogodzić się ze śmiercią człowieka widząc ukończone dzieło jego życia.

Wspominając Dawida nie sposób nie myśleć o przedwczesnej, budzącej sprzeciw śmierci:
Kim byłby, gdyby przeżył jeszcze siedemdziesiąt lat?
Co by osiągnął?
Ile powodów do dumy i radości dostarczyłby swoim bliskim?
Jakim byłby ojcem, mężem, dziadkiem?
Czy byłby pastorem, politykiem, nauczycielem, czy biznesmenem?
Jakie przysługi oddałby Kościołowi, Ojczyźnie, bliźnim?

A jednak, istnieje wspólny mianownik pomiędzy starcem Symeonem i młodzieńcem Dawidem. Dawid, podobnie jak Symeon, mógł odejść w pokoju: jego oczy ujrzały Boże zbawienie. Rozpoznał w sobie grzesznika, w Chrystusie Zbawiciela, w Jego odkupieńczej śmierci źródło jedynej nadziei.
Krótki, ale zwycięski bieg ukończył.
Dla siebie - zyskał życie wieczne.
Innym – mogę o tym zaświadczyć jako pastor, jako instruktor harcerski, jako gość w rodzinnym domu Dawida – pokazał, to co sam zobaczył: zbawienie, które Bóg przygotował wobec wszystkich narodów

Dzisiaj mamy prawo wołać do Boga z bólem serca pytając: Dlaczego?!
Przyjdzie dzień, że poznamy odpowiedź.
Ale już dziś oczyma wiary widzimy, że życie i śmierć naszego przyjaciela nie były bezowocne.

Oby każdy z nas, mając w naszym zmarłym bracie tak niezwykły wzór wiary, mógł dzisiaj przed snem stanąć przed Bogiem i powtórzyć:

Tak, Panie, ja też jestem gotów. Tobie zaufałem, Ty mnie zbawiłeś. Dałeś mi wiarę, przebaczenie grzechów i nowe życie. Teraz, o Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju, według słowa Twojego, Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.

Pomódlmy się:

  • Łaskawy i miłosierny Boże, dziękujemy Ci za naszego brata Dawida. Za to, że temu, który jak każdy z nas był zgubionym grzesznikiem, okazałeś swoją łaską. Dziękujemy za wiarę, którą mu dałeś, za nowe życie i przebaczenie grzechów w Chrystusie, a także za świadectwo wiary i wytrwałości, które złożył, zwłaszcza w trudnym czasie choroby i cierpienia. Dziękujemy za radość jaką przez całe swoje krótkie życie wnosił do domu swoich rodziców, za całe dobro jakie wyświadczył innym ludziom
  • Dobry Boże, dziękujemy Ci za rodziców Dawida, za Ewę i Bogumiła, a także za jego siostrę Sarę i brata Filipa. Dziękujemy, że dałeś Dawidowi w dniach jego ziemskiego życia dom pełen wiary i miłości, rodziców którzy otoczyli go troską, byli dla niego wzorem i zachętą w jego podążaniu za Chrystusem, siostrę i brata, którzy byli mu bliscy. Dziękujemy za pełen miłości trud opieki nad Dawidem w czasie choroby, za to że w tych ciężkich chwilach mógł zawsze liczyć na bliskość tych, których najbardziej kochał.
  • Dziękujemy, że dałeś Dawidowi przyjaciół, którzy byli z nim w dobrych i złych chwilach, wspierając go w trudnym czasie choroby i cierpienia
  • Łaskawy Panie, prosimy pokornie, pociesz tych, którzy płaczą po śmierci Dawida, w szczególności prosimy o jego mamę, tatę siostrę i brata. Umocnij ich serca, otrzyj łzy z ich oczu
  • Spraw Panie, aby pamięć o naszym bracie, była dla nas zachętą do wiary i wytrwałości. Daj Panie, każdemu z nas tu obecnych przeżyć nasze dni w wierze, a kiedy wypełnią się nasze dni, daj nam dobrą śmierć, abyśmy pojednani z Tobą przez krew Chrystusa, z Chrystusem umarli, aby żyć z Nim na wieki

Jan Kalwin jako filozof prawa i polityki

Poniższy artykuł jest zapisem mojego wykładu wygłoszonego w grudniu 2009 roku na konferencji zorganizowanej przez Ewangelikalną Wyzszą Szkołę Teologiczną we Wrocławiu. Przypominam go dzisiaj, ponieważ właśnie 10 lipca mija kolejna rocznica urodzin Reformatora

1. Wprowadzenie

Alister Mc Grath w poświęconej Kalwinowi monografii zwrócił uwagę na fakt, iż w naszych czasach „teolog to ktoś zupełnie nieistotny, egzystujący na marginesie zarówno Kościoła, jak i akademii, ktoś oddziałujący co najwyżej na dość ograniczony krąg innych teologów”1. Jest to niezwykle trafna, choć niezbyt budująca obserwacja. Teologia zdaje się nie wywierać realnego wpływu na współczesny świat, do czego zresztą zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Pewną nowością jest to, że teologia, jako dziedzina badań naukowych, zdaje się tracić również wpływ na kościół. Chrześcijaństwo współczesne, skoncentrowane bądź na doświadczeniu religijnym (w ujęciu „konserwatywnym”), bądź na zaangażowaniu społecznym (w ujęciu „liberalnym”), staje się programowo „antyteologiczne”. W związku z powyższym, jeżeli chcemy mówić o Kalwinie używając współczesnej terminologii, oddając jednocześnie sprawiedliwość wielkiemu reformatorowi, musimy na wstępie zaznaczyć, iż był on kimś więcej niż tylko teologiem. Był kodyfikatorem integralnego systemu światopoglądowego obejmującego zarówno kwestie wiary i moralności, jak i spójną i konsekwentną wizję urządzenia „spraw tego świata”, takich jak prawodawstwo, ekonomia, edukacja i polityka. Określenie „kodyfikator” wydaje się przy tym bardziej trafne, niż „twórca”. Jan Kalwin nie dążył bowiem do stworzenia koncepcji oryginalnej. Uważał się raczej za wykładowcę Słowa Bożego i spadkobiercę Tradycji Kościoła - wiernego, choć nie bezkrytycznego (wszak już Cyprian powtarzał, iż stare tradycje polegają częstokroć na powtarzaniu starych błędów). Z pewnością z oburzeniem zareagowałby na sugestię, iż cokolwiek nowego do czystej nauki Słowa Bożego od siebie dodał. Nie siląc się w najmniejszym stopniu na oryginalność, Jan Kalwin wywarł ogromny wpływ na cywilizację chrześcijańskiego Zachodu, którego wielu autorów koncepcji rzekomo rewolucyjnych i przełomowych mogłoby mu tylko pozazdrościć.
Fundamentem kalwińskiego światopoglądu niewątpliwie pozostaje teologia. Wszystko, co Jan Kalwin miał do powiedzenia na temat spraw tego świata, w ten czy w inny sposób wynikało z jego refleksji na temat Boga i Bożego Słowa. Punktem wyjścia dla jego rozważań o prawie i polityce były natura Boga, dzieło stworzenia, odkupienia i opatrzności. Za najwyższe prawo społeczności ludzkiej uważał Prawo Boże objawione w Jego Słowie. Doktryna polityczna Kalwina, to w gruncie rzeczy kolejny rozdział jego teologicznej summy, to „teologia polityczna” - doskonała ilustracja tezy kardynała Manninga, iż wszelkie różnice między ludźmi, również te polityczne, okazują się na końcu religijnymi.


2. Suwerenność Boga

Jan Kalwin zapewne mocno zdziwiłby się, gdyby usłyszał typową, współczesną, krótką prezentację na swój temat. O Kalwinie mówi się bowiem głównie, a niekiedy wyłącznie, w kontekście doktryny predestynacji. Tymczasem genewski reformator nie był ani jej twórcą, ani nawet szczególnie gorliwym propagatorem. Doktryna predestynacji stanowiła jedynie konsekwentne zastosowanie, w dziedzinie soteriologii, doktryny o suwerenności Boga, która jako jedyna zasługuje na miano przewodniej myśli łączącej w jedną, spójną całość różne elementy intelektualnej spuścizny Jana Kalwina. Wiara w Boga jako suwerennego, absolutnego Pan wszechświata, który kieruje losami ludzi i narodów, Prawodawcę i Sędziego pozostaje dla niego zawsze punktem odniesienia. To ona zakreśla również ramy kalwińskiej filozofii prawa i polityki. Według Kalwina Bóg jest Królem królów, od Niego pochodzi wszelka władza, on wyznacza narodom czas i granice ich zamieszkania. Do Niego należy świat i jego mieszkańcy. Któż inny może bowiem decydować o sposobie urządzenia spraw tego świata jeśli nie Król królów i Pan panów?


3. Afirmacja świata

Konsekwencją kalwińskiej doktryny o suwerenności Boga był pełen odwagi, nadziei i inicjatywy stosunek do świata. Skoro świat jest „Boży” - jest nasz! Zdaniem Alistera Mc Gratha nie istniał w XVI w. ruch charakteryzujący się większą afirmacją świata.2 Jej celem było jednak ujarzmienie świata – poddanie pod panowanie Chrystusa. Dlatego też uczniowie Kalwina nie stronili ani od obejmowania urzędów, ani od zajmowania się biznesem, ani od korzystania z uroków życia. Kalwin wielokrotnie podkreślał, że sprawowanie władzy nie sprzeciwia się pobożności, podobnie jak handel, czy jakiekolwiek inne, uczciwe zajęcie. Pomimo, nie pozbawionej podstaw, opinii ascety, którą cieszył się genewski reformator, trudno w jego pismach doszukiwać się pochwały ascezy. Zdaniem Kalwina chrześcijanin winien zachowując zdrowy umiar i czyste sumienie korzystać zarówno z tego, co konieczne do życia, jak i z tego co dostarcza przyjemności3 Za rzecz wielce niebezpieczną uważał nakładanie na ludzkie sumienia okowów cięższych niż te, które nakłada Bóg w swoim Słowie. „Nieludzką filozofią” nazywał naukę, która pozwala człowiekowi korzystać jedynie z tych dóbr, które są niezbędne do życia. Sprawia ona bowiem, że „człowiek wyzuty z wszelkich uczuć staje się tępą kłodą”4 Roland H. Bainton, historyk, autor biografii Lutra napisał, że chrześcijaństwo traktowane poważnie musi albo wyrzec się świata, albo nad nim zapanować. Uciec od świata, albo świat podbić. Kalwin zdecydowanie opowiedział się przeciwko teologii ucieczki. Kto, jeśli nie synowie Króla królów, miałby panować nad światem? Eschatologiczny optymizm i wynikające zeń pełne inicjatywy zaangażowanie w życie polityczne, społeczne i gospodarcze stały się na wiele pokoleń wizytówką kalwinizmu.

4. Najwyższy autorytet Słowa

Jan Kalwin uważał Słowo Boże – Pismo Święte za najwyższy autorytet w każdej dziedzinie. Pismo Święte pochodzi Bowiem w całości od Boga i należy przyjąć to za rzecz najpewniejszą, że „za pośrednictwem ludzi, lecz ponad wszelkim sądem ludzkim, wpłynęło ono do nas z ust samego Boga”5. Kalwin uważał, że bez Słowa Bożego niemożliwe jest poznanie Boga, które prowadzi do zbawienia i życia zgodnego z Jego wolą. Dostrzegając moc i doniosłość ogólnego objawienia, pisał, że „kto chce dojść do Boga Stwórcy, musi mieć Pismo Święte za przewodnika i nauczyciela,6 a „nikt, kto nie czerpał wiedzy z Pisma Świętego nie może mieć najmniejszego wyobrażenia o prawdziwej i nieskażonej nauce”7. Ponieważ Słowo Boże jest jedyną drogą do prawdy i mądrości, Kalwin za św. Augustynem powtarza, że „o wiele lepiej nawet kuleć na tej drodze, niż biec choćby najszybciej, ale nie trzymając się jej.”8 Również Konfesja Genewska, której Kalwin jest autorem, (a według innych źródeł współautorem) głosi, że „naszym pragnieniem jest postępowanie w zgodzie z Pismem Świętym, które jedynie jest normą wiary i religii. Zgodnie z przykazaniem naszego Pana nie może być ono mieszane z żadnym innym wymysłem ludzkim powstałym w oderwaniu od Słowa Bożego. Nie przyjmiemy też żadnej doktryny, która nie wypływa z tego Słowa lub została zniekształcona przez dodatki lub uszczerbki”.9 Słowo Boże, zdaniem Kalwina, nieprzypadkowo przyjęło postać Pisma Świętego. W ten sposób bowiem, człowiek zyskał pewność co do treści szczególnego Bożego objawienia. Zważywszy na słabość ludzkiej natury i jej skłonność do zapominania o Bogu, do ulegania kłamstwu i rozmaitym błędom, „bardzo potrzebny był taki dokument boskiej nauki, aby nie popadła ona w zapomnienie lub nie utonęła w błędach, czy też nie została skażona przez ludzką zuchwałość.”10
Autorytet Słowa Bożego uważał Kalwin za niezależny od jakichkolwiek zewnętrznych świadectw i dowodów. Za zgubne i błędne uważał przekonanie, że Pismo Święte posiada swój autorytet na mocy orzeczenia kościoła. Bezpodstawnym wymysłem nazywał pogląd, iż kościół posiada moc wydawania sądu o Piśmie Świętym i decydowania o kanoniczności poszczególnych jego ksiąg. To kościół, przypomina genewski reformator cytując apostoła Pawła, został zbudowany na fundamencie apostołów i proroków (Ef 2,20). Pismo Święte cieszy się autorytetem nadanym mu przez samego Autora, nie zaś „pochodzącym z łaski ludzi, a więc tak jakby wyżebranym”11
W kontekście teologii politycznej Kalwina szczególne znaczenie ma podkreślana przez niego wielokrotnie i stanowczo zasadnicza jedność Starego i Nowego Testamentu. Chrystus, zdaniem Kalwina niczego do prawa mojżeszowego nie dodał, a jedynie oczyścił je z „kwasu faryzeuszy”.

5. Prawo

Jan Kalwin był prawnikiem i gorącym zwolennikiem idei rządów prawa (wpływ jaki studia prawnicze, a w szczególności prawo rzymskie wywarły na teologię Kalwina, sam w sobie stanowi niezwykle interesujące zagadnienie, wykraczające poza zakres niniejszego opracowania). Od władzy publicznej oczekiwał przede wszystkim tego, aby „ludzie mieli zapewnione spokojne życie, żeby każdy miał, co mu należne, by nikt nie był ciemiężony, ani znieważany, by bez względu na osoby władze zawsze stawały po stronie prawa i sprawiedliwości”.12 Zdaniem Kalwina zasady sprawowania wszelkiej władzy muszą zostać określone prawem, w przeciwnym razie mamy bowiem do czynienia z tyranią. Genewski reformator traktował przy tym różnorodność praw, form i ustrojów państwowych jako rzecz naturalną i dobrą, o ile sprawujący władzę, niezależnie od przysługujących im tytułów i zakresu kompetencji, są poddani prawu.13 Parafrazując C.S. Lewisa, król musi podlegać prawu, bo to prawo czyni go królem.
Prawo jest niezbędne dla istnienia ludzkiej wspólnoty. Bez niego władza staje się tyranią, a rozumne posłuszeństwo zwierzchności nie jest możliwe. Celem prawa, a zarazem celem istnienia społeczności ludzkiej w ogóle jest oddawanie chwały Bogu. „Prawa, które na uboczu pozostawiają troskę o cześć Bożą wyrażając jedynie dbałość o przysporzenie dóbr ludziom, stawiają pług przed wołami”.14 Znamienna jest w tej kwestii jednomyślność dwóch, dość odległych od siebie pod względem czasu i pozycji teologicznych, miłośników świętego Augustyna. W swojej książce Duch Liturgii Joseph Ratzinger (obecny papież Benedykt XVI) pisał bowiem, że prawo jest „konstytutywne dla wolności i wspólnoty. Adoracja, czyli prawidłowy sposób odnoszenia się do Boga, jest konstytutywny dla prawa.”15 Kalwin powtarza również za Cyceronem, że prawo jest „duszą władzy”. Bez prawa, instrumentem władzy pozostaje jedynie złowroga przemoc. Prawo jest niemą władzą, a władza żywym prawem.16 Jedno bez drugiego nie może się ostać.
Dla Kalwina najwyższym Prawodawcą i Sędzią jest Bóg, zaś ponadczasowym i niedoścignionym wzorem prawa pozostaje kodeks mojżeszowy. Rozważając zakres jego zastosowania w państwie chrześcijańskim genewski reformator odwołuje się do tradycyjnego podziału prawa mojżeszowego na prawo moralne, ceremonialne i cywilne (sądowe).17 Prawo moralne to Dekalog, zawartość dwóch kamiennych tablic, na których Bóg wypisał przykazania dotyczące miłości Boga i bliźniego. Dekalog jest wieczny i uniwersalny. Bóg wypisał bowiem prawo moralne nie tylko na kamiennych tablicach ofiarowanych Mojżeszowi, ale również w ludzkich sercach. Wszelkie ludzkie prawo musi zatem realizować niezmienne zasady Dekalogu. Prawo moralne jest miarą słuszności i sprawiedliwości dla praw stanowionych przez narody. Prawo ceremonialne zaś zostało dane Izraelowi do czasu przyjścia Chrystusa, jako pouczenie i zapowiedź odkupienia, które się w Chrystusie dokonało. Ta część prawa została wypełniona w Chrystusie i spełniła swoje zadanie wraz z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. Prawo cywilne (sądowe) to szczegółowe przepisy regulujące codzienne życie izraelskiej społeczności. Kalwin podkreślał, że są one wzorem sprawiedliwego prawa i szkołą sprawiedliwości dla chrześcijańskich narodów. Odzwierciedlają bowiem w sposób doskonały zasady Bożej sprawiedliwości. Nie oznacza to jednak, że mojżeszowe prawo cywilne winno być wprost stosowane po wsze czasy. Tego typu „koraniczne” podejście do kodeksu mojżeszowego budziło gwałtowny sprzeciw genewskiego reformatora.18 Podkreślał on, że narody chrześcijańskie mają prawo ustanawiać własne prawa i „nie bez przyczyny opatrznością Bożą to się dzieje, iż różne krainy różnemi sposoby od zwirzchności rządzone i sprawowane bywają”.19 Narody chrześcijańskie ustanawiając własne prawa winny dążyć do uzgodnienia ich treści z Dekalogiem i do zastosowania niezmiennych zasad Bożej sprawiedliwości, które leżą u podstaw mojżeszowego prawa cywilnego. W zakresie szczegółowych rozwiązań cieszą się jednak daleko idącą swobodą. Zdaniem Kalwina nie ma nic złego w tym, że za to samo przestępstwo różne chrześcijańskie prawodawstwa przewidują różne kary.20

6. Władza cywilna

Skoro Bóg jest Panem Wszechświata, który jawi się jako Jego dzieło i własność, a Boże Słowo jest autorytatywnym tegoż świata i jego spraw opisem, celem stworzenia, ludzkiej wspólnoty, a także celem ludzkiego życia może być jedynie Bóg i Jego chwała. Świat jest przede wszystkim areną, na której rozgrywa się dramat odkupienia. „Ostateczny cel szczęśliwego żywota polega na poznaniu Boga”.21 Według Kalwina człowiek winien troszczyć się przede wszystkim o to, by swoim życiem oddawać Bogu należną Jemu cześć. Podobnie celem istnienia społeczeństwa i władzy cywilnej jest Boża chwała. „Niepodobna, aby powstał na tym świecie jakikolwiek rząd, który by nie troszczył się przede wszystkim o zapewnienie czci Bogu.”22
Na wstępie swoich rozważań na temat władzy cywilnej Kalwin podkreśla, iż wbrew opiniom niektórych współczesnych mu autorów, istnienie władzy nie sprzeciwia się wolności chrześcijańskiej.23 Jest raczej jej należytym zabezpieczeniem, bowiem władza cywilna stanowi zaporę dla publicznego grzechu i bezprawia. Zdaniem Kalwina władza publiczna jest cywilna, ale nie świecka. Jej natura jest bowiem duchowa. Nie wynika to jednak z tendencji do jakiejś szczególnej sakralizacji władzy, lecz z przekonania o duchowym charakterze całej rzeczywistości. Władza, jakakolwiek by była pochodzi od Boga.24Przywołując za przykład Księgę Daniela Kalwin podkreśla, iż to Bóg osadza na tronie pogańskich władców. On, ustami Jeremiasza, nakazuje Izraelitom, aby dochowali posłuszeństwa babilońskiemu królowi.25
Sprawujących władzę Kalwin nazywa sługami Boga, rzecznikami prawdy, sługami Bożej sprawiedliwości. Przypisuje ich urzędom duchowy charakter i duchowe zadania. Kościół i państwo postrzega jako dwa różne narzędzia w ręku Boga, dla realizacji jednego celu. Różnią się one od siebie kompetencjami, instrumentami i obszarem władzy.26 Domeną kościoła jest sumienie. Sprawuje on, mocą Chrystusowego nakazu władzę „kluczy”. Jej instrumentami są Słowo i dyscyplina kościelna. Kościół naucza, napomina, ogłasza przebaczenie grzechów, pozbawia przywilejów społeczności odsuwając od Stołu Pańskiego tych, którzy trwają w grzechu. Zadaniem władzy cywilnej jest strzec cywilnej sprawiedliwości, czuwać nad zewnętrzną poprawnością zachowań człowieka. Atrybutem władzy cywilnej jest miecz. Państwo i kościół potrzebują siebie nawzajem. Kościół formułuje doktrynę chrześcijańską, również w zakresie spraw publicznych. Wyznacza państwu jego zadania. Definiuje dobro wspólne, którego realizacja jest obowiązkiem państwa. Państwo z kolei zapewnia praworządność i ochronę kościoła.
W zakresie wzajemnych relacji pomiędzy państwem i kościołem Kalwin sprzeciwiał się zarówno koncepcji rzymsko-katolickiej, jak i luterańskiej. Według tej pierwszej władza świecka to zbrojne ramię (bracchium saeculare) kościoła. Jej rola, w zakresie w jakim drogi państwa i kościoła się krzyżowały, była niekiedy sprowadzana do egzekucji kościelnych rozstrzygnięć. Papieże przypisywali sobie bowiem najwyższą władzę, zarówno duchowną, jak i świecką. Z kolei według koncepcji luterańskiej to kościół miał być podległy władzy, co zdaniem A. Mc Gratha stanowi być może najbardziej zgubny dla reformacji spadek po Lutrze. Kalwin podkreślał odrębność kościoła od państwa i państwa od kościoła, której istotą jest ścisłe rozróżnienie sfer kompetencji i atrybutów władzy. Władza „kluczy” nie jest wszak tym samym, co władza „miecza”.
Kalwin bardzo mocno podkreślał, iż zadaniem władzy cywilnej jest ochrona dobra wspólnego. Została ona powołana dla dobra poddanych. Jej powołanie jest zatem bardziej służbą niż misją. Dla realizacji celów publicznych władza ma prawo pobierać podatki. Genewski reformator otwarcie krytykował jednak pobieranie zbyt wysokich podatków i marnotrawienie środków publicznych.27 Kalwin uznaje również prawo do prowadzenia wojen, potępiając jednocześnie wojny napastnicze.28
Do zadań władzy cywilnej Kalwin zaliczał między innymi ustanawianie praw (zgodnych z Dekalogiem) i nadzór nad ich przestrzeganiem, ochronę prawdziwej religii i wymiar sprawiedliwości. Uznawał przy tym kompetencje władzy cywilnej do ścigania przestępstw przeciwko obu tablicom Dekalogu (a zatem również do karania za bałwochwalstwo i bluźnierstwo)
Kalwin nie opowiedział się w zdecydowany sposób za żadną z form ustrojowych, choć najwięcej sympatii okazywał republice arystokratycznej. Monarchia jego zdaniem, zbyt łatwo degeneruje się w tyranię, rządy ludu zaś to chaos i brak odpowiedzialności. W tej sytuacji najlepszą formą rządów zdaje się być republika, w której władza należy do „przedniejszych panów i osobliwszych osób”.29
Władzy, której autorytet pochodzi od samego Boga poddani winni są szacunek i posłuszeństwo, o ile władza ta nie nakazuje grzeszyć. Tyranów czeka Boży sąd, aczkolwiek jedynie „sędziowie” - osoby piastujące urzędy publiczne mają prawo stanąć do walki z tyranem. „Nie ma wspanialszego czynu, nawet w opinii filozofów, niż uwolnienie ojczyzny od tyrana. A przecież wyraźnie potępiony jest głosem Najwyższego Sędziego ten, kto będąc prywatnym człowiekiem zadaje gwałt tyranowi (I Sam. 24,7.11)”30

7. Ius reformandi

Rozróżniając władzę cywilną od kościelnej i rozgraniczając, jak na owe czasy dość precyzyjnie, zakresy ich kompetencji, Kalwin był jednak gotów przyznać władzy cywilnej prawo reformowania kościoła. Skoro kościół uporczywie trwa w bałwochwalstwie i herezji, sprawujący władzę mają prawo wzorem starotestamentowych królów – reformatorów podejmować dzieło odnowy prawdziwej religii. Dedykując Zygmuntowi Augustowi swój Komentarz do Listu do Hebrajczyków Kalwin pisał: Jest wiele znaków, które pozwalają mieć niemal pewną nadzieję, że w rzeczy samej jesteś jak Hiskiasz lub Jozjasz, przeznaczony przez Boga do szybkiego przywrócenia w królestwie Polski czystego nauczania tej Ewangelii, która doznaje gwałtu przez działanie szatana i ludzką wiarołomność.”31

8. Konkluzja

Co najmniej od czasów oświecenia towarzyszy nam czarna legenda Kalwina – dyktatora i twórcy systemu rządów teokratycznych w Genewie. Alistair Mc Grath przytacza na tę okoliczność przykłady opinii równie stanowczych, co pozbawionych jakichkolwiek podstaw: Balzaca, który pisał o „egzekucjach i terrorze” i Aldousa Huxleya opisującego przypadek dziecka, któremu rzekomo ścięto głowę ponieważ odważyło się podnieść rękę na rodziców.32 Zachowane do naszych czasów, kompletne i dostępne archiwa genewskie obnażają bezlitośnie absurdalność tego typu sensacyjnych doniesień. Kalwin ani w teorii, ani w praktyce teokratą nie był. Ujmując rzecz w dopuszczalnym uproszczeniu, teokracja polega bowiem na tym, że duchowni decydują o sprawach cywilnych i religijnych. Tymczasem Kalwin, nie będąc nawet obywatelem Genewy, musiał przez wiele lat toczyć zażarte boje z jej świeckimi władzami o niezależność genewskiego kościoła od władz miasta. Konsystorz, któremu przewodził mógł zaś jedynie odsuwać grzeszników od Stołu Pańskiego.
Kalwin nie dążył do podporządkowania władzy cywilnej Kościołowi. Chciał aby państwo na równi z Kościołem było poddane autorytetowi Słowa Bożego. Był zatem raczej teonomistą niż teokratą. Wierzył w autorytet i ponadczasowy charakter Bożego prawa. Uznawał rządy prawa za podstawowy postulat sprawiedliwości, zaś prawo mojżeszowe za standard sprawiedliwego prawa dla chrześcijańskich narodów po wsze czasy.

Przypisy

1. Alister Mc Grath, Jan Kalwin. Kształtowanie kultury Zachodu, Warszawa 2009, s. 15
2. Tamże s. 309
3. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. III, rozdz. 10,1
4. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. III, rozdz. 10,3; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku, Wyboru dokonał, opracował, notą wstępną i przypisami opatrzył Lech Szczucki. [Teksty przełożyli: Juliusz Domański et al.], Warszawa 1972, s. 367
5. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 6,5; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 326
6. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 6; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 312
7. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 6,3; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 316
8. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 6,3; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 317
9. Genewskie Wyznanie Wiary, tłum. B. Jarmulak, cytat za: www.kalwin.info/Konfesja-Genewska.php
10. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 6,3; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 316
11. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 7,1; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 320
12. Komentarz do 1 Listu do Tymoteusza, cytat za: Piwko Stanisław. Jan Kalwin, Życie i dzieło, Warszawa 1993 s. 167
13. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,14
14. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,9; cytat za: Piwko Stanisław. Jan Kalwin... s. 166.
15. Joseph Ratzinger, Duch Liturgii, Poznań 2002, s. 21
16. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,13
17. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,13.
18. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,13
19. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,13, cytat za Jan Kalwin, O zwierzchności świeckiej, Warszawa 2009 s. 73
20. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,14
21. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. I, rozdz. 5,1; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku... s. 289
22. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,9; cytat za: Piwko Stanisław. Jan Kalwin... s. 166.
23. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,1
24. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,24
25. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,25
26. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,1
27. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,23
28. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,10
29. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. IV, rozdz. 20,7; cytat za: Jan Kalwin, O zwierzchności świeckiej... s. 71
30. Nauka religii chrześcijańskiej, ks. III, rozdz. 10,5; cytat za: Myśl filozoficzno - religijna reformacji XVI wieku … s. 371
31. Dedykacja dla Zygmunta Augusta zamieszczona przez Jana Kakwina w Komentarzu do Listu do Hebrajczyków, tłum. B. Jarmulak, cytat za: www.kalwin.info/Teo.php
32. Alister Mc Grath, Jan Kalwin. Kształtowanie kultury Zachodu... s. 160

Kazanie na ślub Ani i Pawła

O małżeństwie napisano mnóstwo książek. Wśród kilku takich, które warto przeczytać są „Pamiętniki Adama i Ewy” Marka Twaina. Pozwólcie moi drodzy, że zaprezentuję krótki fragment, w którym Ewa zastanawia się nad tym dlaczego właściwie kocha Adama:

Gdy zadaję sobie pytanie, dlaczego go kocham, okazuje się, że nie wiem, i tak naprawdę nie bardzo chcę wiedzieć. Przypuszczam więc, że tego rodzaju miłość nie jest wytworem rozumowania i statystyki (…) Kocham niektóre ptaki za ich śpiew; lecz Adama nie kocham ze względu na jego śpiewanie; nie, nie dlatego. Im więcej śpiewa, tym trudniej jest mi się do tego przyzwyczaić. Mimo tego proszę go, by śpiewał, ponieważ pragnę polubić wszystko to, co go interesuje (...)
Nie kocham go również ze względu na bystrość jego umysłu; nie, nie dlatego. To nie jego wina, że jego umysł jest, jaki jest, gdyż sam go sobie nie stworzył. Adam jest taki, jakim stworzył go Bóg, i to wystarcza. Krył się w tym mądry zamysł, tyle wiem na pewno. Z czasem jego umysł się rozwinie, choć sądzę, że nie będzie to gwałtowny proces. Jednakże nie ma pośpiechu. Taki, jaki jest
teraz, jest wystarczająco dobry.
Nie kocham go również ze względu na jego życzliwość i wyrozumiałość, czy też delikatność. Nie, ma pod tym względem braki, ale taki jak teraz, jest wystarczająco dobry, a robi postępy.
Nie kocham go również ze względu na jego zaradność; nie, nie dlatego. Sądzę, że ma ją w sobie,
i nie wiem, dlaczego to przede mną ukrywa (...)

Dlaczegóż zatem go kocham? Myślę, że po prostu dlatego, iż jest mężczyzną. W głębi serca jest
dobry i za to go kocham, ale mogłabym go kochać i bez tego (...)
Jest silny i przystojny, i za to go kocham, podziwiam go i jestem z niego dumna, ale mogłabym
go kochać, gdyby taki nie był (...)

Tak, sądzę, że kocham go po prostu dlatego, że jest mój i jest mężczyzną. Przypuszczam, że nie ma innego powodu (...) tego rodzaju miłość nie jest wytworem rozumowania i statystyki.

Zdaje się, że Mark Twain trafił w samo sedno. Na tym właśnie polega oblubieńcza miłość:

Kocham go dlatego, że jest mój i jest mężczyzną.
Kocham ją dlatego, że jest moja i jest kobietą.
Nie ma innego powodu. Tego rodzaju miłość nie jest wytworem rozumowania i statystyki. Nie podlega żadnej kalkulacji.

Tę samą myśl odnajdujemy w biblijnej Pieśni nad pieśniami: Mój miły jest mój, a ja jestem jego (Pnp 2,16). i to całkowicie wystarcza. Nie wymaga dodatkowego uzasadnienia.

Dlaczego mężczyzna kocha kobietę?
Nie dlatego, że nigdy dotąd nie spotkał innej, bardziej atrakcyjnej. I nie tak długo, dopóki takiej nie spotka. Kocha ją dlatego, że jest kobietą i należy do niego. Dlatego, że spośród miliardów kobiet wybrał właśnie ją.

Apostoł Paweł przypomina nam, że miłość małżonków jest obrazem miłości Chrystusa i kościoła – Boga i Jego ludu (Mówi o tym List do Efezjan 5,27). Chrystus umiłował kościół nie dlatego, że jest on społecznością doskonałych, pełną cnót i zalet, pozbawioną wad, bo Kościół taki nie jest. Po prostu, z niezrozumiałych dla nas powodów, Chrystus umiłował nas grzeszników i wydał za nas samego siebie. Kocha kościół, który odkupił swoją drogocenna krwią. Kocha nas bo, odkąd nas zbawił, należymy do Niego Nie ma innego powodu. Tego rodzaju miłość nie jest wytworem rozumowania i statystyki. Nie podlega żadnej kalkulacji.

W Starym Testamencie Bóg przypominał Izraelitom:
Nie dlatego, że jesteście liczniejsi niż wszystkie inne ludy, przylgnął Pan do was i was wybrał, gdyż jesteście najmniej liczni ze wszystkich ludów. Lecz w miłości swej ku wam (5 M 7,7-8). Nie ma innego powodu. Tego rodzaju miłość nie jest wytworem rozumowania i statystyki. Nie podlega żadnej kalkulacji.

Aniu, Pawle, Bożym darem dla Was jest oblubieńcza miłość. Taka, która nie jest wytworem rozumowania i statystyki. Miłość, której cała wielkość zamyka się w prostym wyznaniu: Mój miły jest mój, a ja jestem jego (Pnp 2,16).

To właśnie taka miłość, dzięki Bożej łasce zakiełkowała w Waszych sercach. Strzeżcie jej, bo jest ona Waszym wielkim skarbem. Niech wzrasta, dojrzewa i wydaje wspaniałe owoce.

Wasza wzajemna miłość jest czymś naprawdę wielkim, ale dzisiaj Bóg chce dodać do niej coś jeszcze. Coś więcej. Coś większego. Coś co Waszą miłość uświęci, wzmocni, podtrzyma.

Tym czymś, jest święty węzeł małżeńskiego przymierza.

Jedno z najpiękniejszych kazań ślubnych w historii Kościoła napisał na ślub swojej siostrzenicy Dietrich Bonhoeffer, urodzony we Wrocławiu luterański pastor. Nie miał okazji go wygłosić – jako zaprzysięgły wróg Hitlera i narodowego socjalizmu siedział wtedy w wiezieniu. Sam był w tym czasie zaręczony. Bonhoeffer pisał:

Małżeństwo to coś więcej niż wasza wzajemna miłość. Ma ono wyższą godność, ponieważ jest świętym nakazem Boga. Przez nie On chce rozwijać ludzkość aż do końca czasów. W waszej miłości widzicie tylko samych siebie na tym świecie, lecz w małżeństwie jesteście ogniwem w łańcuchu pokoleń, które pojawiają się dzięki Bogu, dzięki Niemu przechodzą do Jego chwały i które On wzywa do swego Królestwa. W swojej miłości widzicie tylko niebo waszego szczęścia, lecz w małżeństwie otrzymujecie zobowiązania wobec świata i ludzkości. Wasza miłość jest waszą prywatną własnością, lecz małżeństwo jest nie tylko czymś osobistym – jest to pewien status, pewien urząd. Jak wysoko Bóg jest ponad człowiekiem, tak świętość, prawa i obietnica małżeńska wznoszą się ponad świętością, prawami i obietnicą miłości. To nie wasza miłość podtrzymuje małżeństwo, lecz od teraz małżeństwo podtrzymuje waszą miłość.

Doskonale pamiętam wrażenie, jakie zrobiły na mnie te słowa wiele lat temu, kiedy przeczytałem je po raz pierwszy.

Aż do tej myślałem, że małżeństwo potrzebuje miłości, żeby trwać.
A tymczasem okazuje się, że to przede wszystkim miłość potrzebuje małżeństwa. Żeby trwać i rozkwitać. To nie wasza miłość podtrzymuje małżeństwo, lecz od teraz małżeństwo podtrzymuje waszą miłość.

Nic tak dobrze nie służy miłości, jak małżeństwo. Zapewnia jej równowagę i trwałość (...). Wyzwala z tyranii silnych, lecz niedojrzałych uczuć (Larry Christenson). Wielka miłość to nie jest WARUNEK udanego małżeństwa – to raczej jego OWOC.

A zatem, dbajcie o Wasze małżeństwo, a Wasza miłość nigdy nie osłabnie i nie ustanie. Nigdy nie zapominajcie o słowach małżeńskiej przysięgi. Niech każde z Was zachowa w pamięci przede wszystkim swoje własne zobowiązania. Niech każde z was troszczy się raczej o to, co może i powinno dać swemu małżonkowi, zamiast o to, czego ma prawo się od niego domagać. Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, aniżeli brać, jak nauczał nasz Pan.

W ten oto sposób Wasze małżeństwo potrzyma, umocni i rozpali Waszą wzajemną miłość.

Pawle, zatroszcz się przede wszystkim o to, aby kochać Anię jak Chrystus Kościół. Nie uzależniaj swojej miłości od tego, jaką żoną będzie Ania. Kochaj ją jak Chrystus kocha kościół – taką jaką jest, ze wszystkimi jej słabościami, grzechami i ułomnościami. Kochaj ją także wtedy, kiedy będzie cię ranić i zasmucać. Pamiętaj: „Bóg zaś objawia swoją miłość ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami Chrystus za nas umarł””

Aniu, kochaj swojego męża i bądź mu uległa zawsze. Nie pod warunkiem, że jego miłość będzie doskonała. Nie będzie. Przyjmij go takim, jaki jest ze wszystkimi jego wadami i przywarami. Kochaj go i bądź mu uległa, nie dlatego, że jest doskonały. Jeśli jeszcze tego nie widzisz, zapewniam cię, że doskonały nie jest. Kochaj go i bądź mu uległa, bo jest twoim mężem.

Pamiętajcie, że świat, w którym żyjemy jest Bożym światem. A zatem, rządzą nim reguły ustanowione przez Boga. Stwórca miłości wie najlepiej, czym jest miłość. Bóg, który ustanowił przymierze małżeńskie wie najlepiej jak powinno wyglądać wasze małżeństwo. W Słowie Bożym szukajcie mądrości. Ze Słowa Bożego uczcie się jak chronić, podtrzymywać i odnawiać waszą miłość. Pamiętajcie, że prawdziwa miłość nie jest podobna do infekcji, która pojawia się i znika bez udziału waszej woli. Będziecie mieli na nią większy wpływ, niż się powszechnie uważa. Miłość nie jest afektem. Jest stałą i niezmienną wolą oddawania całego siebie drugiej osobie. Pragnieniem zjednoczenia tak ścisłego, jak to tylko możliwe. Możecie ją stłumić, albo podtrzymywać i ciągle na nowo rozniecać. Dbajcie o Waszą miłość. Pielęgnujcie ją. Znajdziecie na to swoje sposoby.

Pamiętajcie o zobowiązaniach wobec Boga, kościoła i całej ludzkości. Bonhoeffer przypomina nam: W swojej miłości widzicie tylko niebo waszego szczęścia, lecz w małżeństwie otrzymujecie zobowiązania wobec świata i ludzkości. Wasza miłość jest waszą prywatną własnością, lecz małżeństwo jest nie tylko czymś osobistym – jest to pewien status, pewien urząd. Krótko mówiąc, ciesząc się sobą nie zapominajcie o tym, że żyjecie dla innych. Spośród wszelkich ludzkich wspólnot małżeństwo najbardziej przypomina wspólnotę doskonała, jaką jest Trójca Święta. Trójjedynemu Bogu niczego nie brakuje. Pełnię życia i chwały ma sam w sobie. Nie potrzebuje nikogo i niczego. Podobnie małżeństwo jest doskonałą wspólnotą dwojga osób: dwoje jednym ciałem. A jednak doskonała wspólnota Trójcy nie żyje dla siebie: Bóg Ojciec stwarza nas, Chrystus nas zbawia, a Duch Święty uświęca. Podobnie małżeństwo nie tylko cieszy się swoją doskonała jednością. Małżonkowie pragną być dla innych: zrodzić i wychować dzieci. Posłać je w świat. Pomagać innym. Wzajemna miłość małżonków, podobnie jak wzajemna miłość Osób Boskich wylewa się na zewnątrz.

Niech tak właśnie będzie z Wami. Zgodnie z treścią skautowego przyrzeczenia: Z Bożą pomocą uczyńcie wszystko,a by służyć: Bogi, Kościołowi, bliźnim. Dobrze znacie te słowa: Starajcie się uczynić świat odrobinę lepszym niż go zastaliście (B-P).

Jeżeli Bóg obdarzy Was dziećmi, wychowajcie je w posłuszeństwie Chrystusowi. Niech Wasz dom będzie wypełniony Słowem Bożym i modlitwą. Niech będzie oazą gościnności, życzliwości i zachęty dla Waszych braci w Chrystusie. Niech owoce Waszej pracy służą nie tylko Wam. Wspierajcie w potrzebach Waszych braci. Uczcie się dzielić chlebem i radością, ze wszystkimi.

Bądźcie wdzięczni za wszystko. Bogu, sobie nawzajem, innym ludziom. Pamiętajcie: Tylko ten, kto dziękuje za rzeczy małe, ma prawo oczekiwać również rzeczy wielkich.

Pawle, pamiętaj, że to Ty jesteś głową swojej żony i całej rodziny. W twoje ręce Bóg powierzył władzę, ale też na Twój kark złożył pełną odpowiedzialność. Materialna i duchowa pomyślność Ani zależeć będzie przede wszystkim od ciebie. Dbaj o nią, aby mogła wzrastać w swej wierze, w oddaniu Chrystusowi i tobie. Kochaj ją pomimo jej upadków i niedociągnięć. Kochaj ją, bo jest najcenniejszym człowiekiem w twoim życiu. Bądź gotów oddać dla niej życie. Brzmi to górnolotnie, ale realizuje się w całkiem przyziemny sposób: Nigdy nie zaniedbuj Ani. Nigdy nie zapominaj o ciepłym słowie i czułym geście. Nie żałuj czasu na długie rozmowy. Zawsze okazuj jej wiele czułości, nawet wtedy, kiedy jesteś zmęczony i na nic nie masz ochoty. Zadbaj o to, aby czasami mogła odpocząć od swoich codziennych obowiązków. Spraw, niech zawsze czuje się otoczona troską, kochana i podziwiana, jako kobieta.

Aniu, wspieraj Pawła w jego pracy i powołaniu najlepiej, jak potrafisz. Pamiętaj, że odtąd macie jedno wspólne powołanie. Twoim powołaniem jest być dla Pawła odpowiednią pomocą we wszystkim, do czego powołał go Bóg. Wspieraj go. Nigdy go nie zniechęcaj. Przygotuj się na to, że nie zawsze będzie ci okazywał swoją miłość w doskonały sposób, zwłaszcza kiedy będzie zmęczony wracał z pracy do domu późnym wieczorem. Nie zniechęcaj się. Bądź mu wierna w małych i wielkich sprawach. Pozwól mu cieszyć się tobą. Zadbaj o atmosferę w Waszym domu, tak na zawsze pozostał miejscem, do którego po prostu chce się wracać. Zrób to w sposób, w jaki tylko kobieta potrafi to zrobić.

Szanujcie też nawzajem Waszą wolność. Małżeństwo to jedność, ale bez utraty indywidualności. Pozwólcie, że znowu odwołam się do tego, co widzimy w Trójjedynym Bogu: doskonała jedność, doskonała wolność każdej z Boskich Osób. Pisząc o małżeństwie pięknie wyraził to w swoim wierszu libański poeta Khalil Gibran:

Kochajcie się wzajemnie, tylko nie róbcie z miłości okowów.
(...)
Śpiewajcie i tańczcie razem; bądźcie radośni;
lecz pozwólcie jedno drugiemu na samotność,
Tak jak struny lutni są samotne, choć drżą tą samą muzyką.
(...)
Albowiem kolumny świątyni stoją oddzielnie,
A dąb i cyprys nie rosną jeden w cieniu drugiego.

Jeszcze jedno: Małżeństwo to nie jest prosta sprawa. To wielkie wyzwanie. Czasami trudno Wam będzie ze sobą wytrzymać. Jak mawiał Churchil: „Obiecuję Wam krew, znój, pot i łzy”. Potraktujcie to jako kolejną próbę. Kolejną sprawność do zdobycia. Właśnie wtedy patrzcie na Chrystusa! W Nim szukajcie rozwiązania wszystkich waszych małżeńskich problemów, odpowiedzi na wszystkie trudne pytania. W Jego Słowie poszukujcie mądrości. Nie szukajcie dróg na skróty, cudownych recept i tanich rozwiązań. Nie dawajcie wiary tym, którzy obiecują cudowną przemianę waszego małżeństwa i koniec wszelkich kłopotów w trzy dni, albo zwrot pieniędzy. Prawdziwa miłość to codzienne umieranie dla grzechu, zapieranie się siebie, naśladowanie Chrystusa. To jest wąska droga, która w ostateczności prowadzi do radości i chwały!

Cieszcie się sobą, szanujcie czas, który możecie razem spędzić, radujcie się swoją bliskością, rozkoszujcie się nią. Przeżywajcie Wasze małżeństwo jako wspaniałą przygodę, daleką podróż, w którą dziś zabiera Was Wasz opiekun i przewodnik – Jezus Chrystus.

Pamiętajcie też, że małżeństwo jest jak gazeta: tytuł może istnieć na rynku nie wiadomo ile lat, a i tak codziennie trzeba przygotować nowe wydanie i wydrukować tak, żeby się podobało (Rafał Ziemkiewicz).


Amen.